Moje córki spodziewały się, że jeszcze przez co najmniej 10 lat będąc we Włoszech, będę im wysyłać pieniądze….. Jednak koniec tego, tak się nie stanie…

Od 17 lat moje życie wyglądało tak samo. Praca, praca i jeszcze raz praca. We Włoszech, daleko od rodziny.

Wszystko po to, by moje córki miały to, czego ja nigdy nie miałam – stabilizację, wygodę, możliwość realizowania swoich pasji. Wysyłałam im pieniądze regularnie, zapewniałam bezpieczeństwo, a one… Cóż, przyzwyczaiły się do tego aż za bardzo. Kiedy oznajmiłam, że wracam do Polski i chcę w końcu zacząć żyć dla siebie, wybuchła prawdziwa burza.

„Nie możesz tego zrobić!”

– Jak to wracasz? – W głosie Agaty słychać było niedowierzanie. – A co z nami?

– Co z wami? – spytałam spokojnie, choć w środku wszystko we mnie wrzało. – Jesteście dorosłe, możecie zacząć same na siebie zarabiać.

To zdanie było jak zapalnik. Marta, młodsza córka, zaczęła płakać, a Agata podniosła głos, oskarżając mnie, że porzucam je w najtrudniejszym momencie.

– Najtrudniejszym momencie? – Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. – Macie po 25 lat! Kiedy zamierzacie wziąć odpowiedzialność za swoje życie?

Zaskoczenie i kłótnia

Agata nie wytrzymała. Uderzyła dłonią w stół, aż filiżanka z kawą przewróciła się i rozlała na obrus. – A kto nas nauczył lenistwa? – krzyczała. – To ty, matko, zasypujesz nas pieniędzmi, żeby nie musieć być tu z nami! Co ty wiesz o trudach życia? Przecież przez 17 lat uciekałaś przed nami!

Jej słowa były jak nóż w serce, ale coś we mnie pękło. Zamiast się bronić, postanowiłam przyznać rację, bo może rzeczywiście dałam im zbyt wiele. Zamiast przygotowywać do życia, ułatwiałam im wszystko. Ale teraz miało się to skończyć.

Zmiana, która nie każdemu się spodoba

– Macie rację – powiedziałam spokojnie, choć każda kolejna sylaba bolała. – Może popełniłam błąd. Ale teraz wszystko się zmieni. Wracam i zamierzam zacząć nowe życie. Sama.

Obie zamilkły. Widziały, że nie zamierzam zmienić decyzji. Marta, zamiast protestować, odwróciła się i wyszła z pokoju. Agata patrzyła na mnie jeszcze chwilę, po czym również opuściła mieszkanie, trzaskając drzwiami.

Nowy początek

Minęły dwa tygodnie od tamtej rozmowy. Żadna z nich się nie odezwała. Nie wiem, jak zareagują, kiedy rzeczywiście wrócę, ale wiem jedno – czas na zmiany. Zbyt długo odkładałam swoje życie na bok, by spełniać oczekiwania innych. Teraz kolej na mnie.

Jak byście postąpili w takiej sytuacji? Czy powinnam była wcześniej przygotować moje córki na tę zmianę? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, jestem ciekawa Waszych opinii.

error: Treść zabezpieczona !!