Siostrę rodzice wychwalają pod niebiosa, a mnie ciągle krytykują. Widać chcą mieć niegrzeczną córkę, więc będą ją mieli

W mojej rodzinie zawsze było jasne, kto jest ulubieńcem rodziców – to moja siostra. Niezależnie od tego, co zrobiłam, rodzice znajdowali powód, by mnie skrytykować, a ją wychwalali pod niebiosa. Kiedy usłyszałam kolejny raz, że powinnam brać z niej przykład, coś we mnie pękło…

Zaczęłam grać ich grę – chciałam pokazać im, że jeśli naprawdę chcą mieć „niegrzeczną” córkę, to nie wiedzą, z kim mają do czynienia. Początkowo myśleli, że to tylko bunt młodzieńczy, ale to, co wydarzyło się później, przerosło ich najśmielsze wyobrażenia…

Siostrę rodzice wychwalają pod niebiosa, a mnie ciągle krytykują. Widać chcą mieć niegrzeczną córkę, więc będą ją mieli

W naszym domu zawsze było jasne, kto jest ulubieńcem rodziców. Moja siostra. Ona była tą idealną, grzeczną, zawsze z najlepszymi ocenami, a ja? Ja mogłam się starać, jak tylko chciałam, i tak byłam tą „gorszą”. Każdy mój sukces był pomniejszany, a każdy błąd wyolbrzymiany. Nawet kiedy przynosiłam piątki, słyszałam: „Dlaczego nie szóstki?”. A kiedy siostra przynosiła czwórki, rodzice mówili, że to przecież normalne, że każdy czasem popełnia błędy.

Przez lata próbowałam im udowodnić, że jestem coś warta. Chciałam, żeby byli ze mnie dumni. Ale nic to nie dało. Kiedy kolejny raz usłyszałam, że powinnam brać przykład z siostry, coś we mnie pękło.

Kłótnia, która zmieniła wszystko

Tamtego dnia rodzice znów urządzili swoje poranne kazanie przy śniadaniu. Siostra siedziała cicho, uśmiechając się pod nosem, a ja słyszałam, jak tata krytykuje mój ostatni wybór studiów. „Twoja siostra wybrała medycynę, a ty, co? Humanistykę? Z tym nic nie osiągniesz.” Nie wytrzymałam.

  • „A może byście zaczęli ją traktować jak Boga i oddali jej wszystko, skoro ja dla was nic nie znaczę?” – wybuchnęłam, rzucając widelec na stół. Mama próbowała coś powiedzieć, ale ja już nie chciałam słuchać. – „Wiecie co? Jeśli tak bardzo chcecie mieć niegrzeczną córkę, to macie ją! Od teraz będę dokładnie taka, jaką mnie widzicie!”

Tym razem nie było krzyku. Rodzice zaniemówili, a ja poczułam, jak gniew we mnie wzbiera. Zdecydowałam się, że nadszedł czas, aby zrealizować swój plan – plan na totalną transformację.

Czas na przemianę

Od tamtego dnia nie obchodziło mnie, co mówią rodzice. Zaczęłam robić dokładnie to, czego zawsze się po mnie bali – imprezy do rana, towarzystwo, które było dalekie od wzoru do naśladowania, a oceny? Spadały w dół, ale co mi tam! Rodzice patrzyli, jak stopniowo zmieniam się w kogoś, kim nigdy nie chcieli, żebym była. Zaczęło się od niewinnych kłamstw, a kończyło na scenach, które przerażały nawet mnie.

Pewnego wieczoru, wróciłam do domu, gdy było już po północy. Wiedziałam, że rodzice czekali, ale nie obchodziło mnie to. Mama próbowała zapytać, gdzie byłam, ale tylko wzruszyłam ramionami. Tata, bardziej stanowczy, podniósł głos, ale ja wybuchnęłam śmiechem.

  • „Chcieliście takiej córki, więc macie. Czy nie o to wam chodziło? Teraz nie musicie już porównywać mnie do siostry, bo jesteśmy na dwóch różnych planetach!”

Prawda wychodzi na jaw

To wszystko miało być tylko grą, miało im pokazać, że nie można nikogo ciągle krytykować i oczekiwać, że będzie nieskazitelny. Jednak cała sytuacja zaszła o wiele za daleko. Czułam, że tracę kontrolę nad sobą, a mój „bunt” stawał się rzeczywistością. Co więcej, relacje w domu były coraz gorsze, a siostra… cóż, ona nadal była tą idealną, choć patrzyła na mnie z pewnym współczuciem.

Wszystko zmieniło się, kiedy pewnego dnia przypadkiem usłyszałam rozmowę rodziców. Rozmawiali o mnie, jak zwykle. Ale tym razem ton ich głosów był inny. Tata powiedział coś, czego nigdy się nie spodziewałam:

  • „Kochanie, czy my w ogóle ją rozumiemy? Może za bardzo ją naciskamy? Przecież ona ma prawo być sobą. Zawsze mówiliśmy, że chcemy, aby była wyjątkowa. I tak jest, tylko może w sposób, którego nie doceniamy.”

Słysząc to, zamarłam. Całe to nieporozumienie wynikło z tego, że nie byli w stanie zrozumieć, że pragnęliśmy czegoś zupełnie innego. Kiedy wyszłam z pokoju, zobaczyli mnie stojącą w drzwiach. Wzruszyłam ramionami, chcąc ukryć emocje, ale w środku coś pękło. Zrozumiałam, że to wszystko było tylko walką o ich miłość, której szukałam w zupełnie niewłaściwy sposób.

Co byście zrobili na moim miejscu? Czy kiedykolwiek czuliście się niesprawiedliwie porównywani do kogoś innego? A może sami doświadczyliście, jak to jest, kiedy ktoś nie docenia waszych starań? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, co o tym myślicie i jak wy postąpilibyście na moim miejscu!

error: Treść zabezpieczona !!