Znalazłam portfel po brzegi wypchany kasą i oddałam zgubę właścicielce. To, co zrobiła, przeszło moje oczekiwania

Gdy zobaczyłam portfel leżący na ławce, od razu zauważyłam, że jest wyjątkowo wypchany. Pieniądze aż się z niego wysypywały! Przez chwilę pomyślałam, jak wiele by mi to pomogło w aktualnych finansowych zmaganiach, ale jednak uczciwość wzięła górę. Wiedziałam, że jedynym wyjściem jest odnalezienie właścicielki…

Po oddaniu portfela, kobieta, której wręczyłam zgubę, przez chwilę patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Spodziewałam się może prostego „dziękuję”, a usłyszałam coś zupełnie innego. Całe to spotkanie przybrało zupełnie nieoczekiwany obrót…

Odkrycie portfela

Był to zwyczajny dzień, który nie zapowiadał żadnych emocji. Szłam przez park, odpoczywając po długim dniu, kiedy zobaczyłam portfel leżący na ławce. Był solidny, wykonany z drogiej skóry i zdecydowanie pełen pieniędzy, bo ledwie się zamykał. Rozejrzałam się, ale nikogo w pobliżu nie było. Przez chwilę poczułam wewnętrzny dylemat: przecież ten portfel mógłby być rozwiązaniem kilku moich problemów. Mimo wszystko, to uczucie zgasło tak szybko, jak się pojawiło. Podjęłam decyzję – odszukam właścicielkę.

Szukanie właścicielki

W środku znajdowało się mnóstwo gotówki, kilka kart kredytowych, dokumenty i… wizytówka. „Anna Zawisza” – nazwisko brzmiało znajomo, ale nie mogłam sobie przypomnieć, skąd. Wzięłam telefon i zadzwoniłam pod numer z wizytówki. Kobieta odebrała niemal od razu, a kiedy usłyszała, że znalazłam jej portfel, w głosie pojawiło się wyraźne napięcie. Umówiłyśmy się na spotkanie w parku, nieopodal miejsca, gdzie znalazłam zgubę.

Pierwsze spotkanie pełne napięcia

Anna Zawisza była elegancką kobietą około czterdziestki, z widocznym poczuciem własnej wartości. Gdy wręczałam jej portfel, spodziewałam się uśmiechu wdzięczności, może prostego „dziękuję”. Zamiast tego patrzyła na mnie przez chwilę, jakby chciała mnie przejrzeć na wylot. W końcu odezwała się chłodnym głosem: „Skąd mam wiedzieć, że niczego nie zabrałaś?”

Byłam zaskoczona i poczułam się dotknięta. W końcu mogłam zostawić ten portfel dla siebie i nikt by o tym nie wiedział. Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, Anna dodała coś, co zupełnie zmieniło ton rozmowy: „Jeśli tak bardzo potrzebujesz pieniędzy, może dam ci pracę.”

Nieoczekiwana propozycja

Ta oferta była zaskakująca. Anna wyjaśniła, że prowadzi firmę i właśnie szuka kogoś uczciwego, kto zajmie się drobnymi sprawami biurowymi i pomagać będzie w prowadzeniu dokumentacji. Zastanawiałam się, czy jest szczera, czy to może jakiś test mojej uczciwości. Miałam wiele wątpliwości, ale z drugiej strony – byłam w trudnej sytuacji finansowej, a praca przydałaby mi się jak nic. Postanowiłam spróbować.

Nowa praca i rosnące podejrzenia

Początkowo praca była spokojna, a Anna traktowała mnie z dystansem, choć bez większych uprzedzeń. Z czasem jednak zaczęły dziać się dziwne rzeczy. W firmie krążyły plotki o jej metodach zarządzania pieniędzmi, a niektóre transakcje, które widziałam w dokumentach, wydawały się podejrzane. Pewnego dnia przypadkowo natknęłam się na dowody, które sugerowały, że Anna ukrywa przed fiskusem całkiem spore sumy. Zdałam sobie sprawę, że być może przypadkowo wplątałam się w coś poważniejszego.

Kłótnia, która zmienia wszystko

Postanowiłam z nią porozmawiać. W końcu czułam się winna, że przechodziłam obok tych działań obojętnie. Kiedy przedstawiłam jej swoje obawy, Anna wybuchła gniewem. Zarzuciła mi, że wtrącam się w nieswoje sprawy, i przypomniała mi, że gdybym wtedy nie oddała jej portfela, to w ogóle nie miałabym tej pracy.

To była trudna rozmowa, a atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Anna zagroziła, że jeśli jeszcze raz zadam jakiekolwiek pytania, to stracę pracę i nigdy więcej nie znajdę zatrudnienia w tym mieście.

Finał, który odkrywa prawdę

Czułam się zmuszona do odejścia, ale postanowiłam dać jej jedną szansę. Jednak następnego dnia, kiedy przyszłam do biura, zastałam policję przeszukującą jej dokumenty. Okazało się, że firma Anny od dawna była pod obserwacją za malwersacje podatkowe. Kiedy mnie przesłuchiwano, policjant powiedział, że Anna chciała mnie wykorzystać jako „parasol ochronny”, mając kogoś uczciwego na stanowisku, aby odwrócić uwagę od swoich działań. Anna skończyła z zarzutami, a ja… dostałam nową ofertę pracy od jednej z firm współpracujących z policją, doceniającą moją uczciwość.

Co sądzicie o takiej historii? Jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach!

error: Treść zabezpieczona !!