Szef mną pomiatał, choć harowałam jak wół. Postanowiłam odejść z pracy i dałam mu popalić.
Przez lata harowałam, nie doczekawszy się ani podziękowań, ani premii. Szef traktował mnie jak kogoś bez wartości, rzucając coraz więcej obowiązków. Kiedy odkryłam, co planuje, nie mogłam tego zostawić bez odpowiedzi…
W dniu, w którym miałam odejść, przygotowałam coś, co zaskoczyło wszystkich. To, co wydarzyło się w ostatnich minutach mojej pracy, zmieniło układ sił na zawsze. Nikt nie spodziewał się tego, co zrobiłam…
Jak długo można to znosić?
Pracowałam w tej firmie od lat. Zawsze czułam, że mój wysiłek nie jest dostatecznie doceniany, ale starałam się nie narzekać. Mój szef, Michał, nigdy nie poświęcił mi więcej niż pięć minut uwagi. Zamiast tego rzucał w moją stronę kolejne obowiązki, często zupełnie nieadekwatne do stanowiska, które zajmowałam. Początkowo myślałam, że to chwilowe, że kiedyś zauważy moje poświęcenie i dostanę awans lub przynajmniej pochwałę. Nic bardziej mylnego.
Mijały miesiące, a moje zlecenia tylko rosły w liczbie. Michał zaczął mnie traktować jak swoją osobistą asystentkę – od organizacji spotkań, przez załatwianie prywatnych spraw, aż po przygotowywanie raportów, które powinien sam robić. Każdego dnia wracałam do domu wykończona, nie mając siły nawet na rozmowę z bliskimi.
Ostatnia kropla goryczy
Pewnego dnia, kiedy byłam w biurze do późna, przypadkiem usłyszałam rozmowę Michała z dyrektorem finansowym. Dyskutowali o cięciach w budżecie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w planach było również zwolnienie kilku pracowników. Kiedy usłyszałam swoje nazwisko, zamarłam. Michał nie zamierzał dać mi żadnego ostrzeżenia ani szansy. Po prostu chciał się mnie pozbyć, a moją pracę rozdzielić między innych. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam – przez tyle lat lojalności, tyle poświęceń… a on chciał mnie wyrzucić jak zużytą szmatę.
Nie mogłam tego tak zostawić. Wiedziałam, że czas działać. Jeśli Michał planował mój koniec w tej firmie, to ja postanowiłam, że odejdę na swoich warunkach.
Plan w akcji
Następnego dnia zjawiłam się w biurze wcześniej niż zwykle. Ułożyłam szczegółowy plan mojego „pożegnania”. Zaczęłam od zebrania wszystkich ważnych dokumentów, które przygotowywałam przez lata. Przechowywałam je na firmowym dysku, ale miałam również kopie. Upewniłam się, że nikt nie będzie mógł z nich skorzystać bez mojej wiedzy.
Kiedy Michał pojawił się w biurze, od razu przystąpił do swoich zwykłych poleceń, jakby nic się nie działo. To był dzień, w którym musiałam przygotować dla niego kluczowy raport na prezentację dla zarządu. Zrobiłam go, ale z małym dodatkiem… Do raportu dodałam pewne „dane”, które wywracały całe jego plany do góry nogami.
Finał w wielkim stylu
Gdy Michał zasiadł przed komputerem, aby zaprezentować wyniki, nie miał pojęcia, co go czeka. Zaczęłam pakować swoje rzeczy, spoglądając na jego zmieniającą się twarz. Zamiast oczekiwanego sukcesu, wyniki raportu pokazały całkowicie błędne dane – wszystko przez to, że poprzednie analizy, które zrobiłam, miały jedno celowe „przekłamanie”. Michał był wściekły. Właśnie wtedy podeszłam do niego, wręczyłam mu wypowiedzenie i z uśmiechem na twarzy powiedziałam:
„Teraz to już twój problem. Ja odchodzę.”
Co dalej?
Nie muszę mówić, że jego reakcja była bezcenna. Nie mógł się pozbierać po tym, co się stało, a ja? Odeszłam z poczuciem, że w końcu odwróciłam sytuację. Michał próbował mnie później jeszcze kilkukrotnie kontaktować, żeby wyjaśnić ten „błąd” w analizach, ale ja już wtedy zaczynałam nowy rozdział w życiu, z daleka od tego toksycznego środowiska.